Ponad 20 lat temu, w 2003 roku, podczas relacjonowania wojny w Iraku jako dziennikarz spotkałem w bazie w Babilonie nowo przybyłych tam na pierwszą misję polskich żołnierzy. Opowiadali mi, że byli w szoku, kiedy amerykańscy oficerowie powiedzieli przed wjazdem do tego kraju: Jeśli zobaczycie coś podejrzanego, strzelajcie. Później sprawdźcie, co to było. Może to być przeciwnik. Jeśli wy nie strzelicie pierwsi, to uczyni to on.
Żołnierze mówili mi, że był to dla nich szok. Według własnych procedur mieli najpierw ostrzec krzykiem, później oddać jakąś liczbę strzałów ostrzegawczych. I dopiero na końcu strzelać do celu. Gdyby się stosowali do tej zasady, może byłoby więcej polskich ofiar na misji w Iraku.
Dziś widać przepisy w polskim wojsku się nie zmieniły. Ujawniona przez Onet sprawa wyprowadzenia w kajdankach w Dubiczach Cerkiewnych trzech polskich żołnierzy za to, że oddając strzały ostrzegawcze bronili granicy przed agresywnymi migrantami musi bulwersować. Podkopuje wizerunek polskiego wojska. Ale przede wszystkim naraża na niebezpieczeństwo polskich funkcjonariuszy. I nie chodzi w tym przypadku o strzelanie do ludzi, ale o strzały ostrzegawcze.
Prawo użycia broni w sytuacji wojny hybrydowej musi zostać wreszcie poprawione. Inaczej nasze wojsko będzie na wpół bezbronne w takich sytuacjach.
Najsłodsze muzeum w Warszawie czyli projekt, który działa na zmysły
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?